Czym jest dla Ciebie choreografia?
Choreografię rozumiem jako sposób niewerbalnej komunikacji z drugim człowiekiem i wspólne działanie. Od zawsze o wiele lepiej czułam się w roli organizatora przestrzeni do działań dla grupy niż jako reżyser wystąpienia. Dawać narzędzia, czas do prób i pozwolenia na błędy bez oceniania i ukierunkowanie na sukces – to dla mnie najciekawsze wydanie choreografii.
Jakie tematy/obszary Cię interesują?
Woda, woda, woda.
Pod wodą.
nad wodą.
O wodzie.
W wodzie.
Z wodą.
Ciało wody, ciało z wody.
Ekologia wody i ekologia ciała
Ciekłość, dobroć, miłość…
Wszystko, co wiążę się z wpisaniem człowieka w większą całość – czy środowisko czy system polityczny czy normy społeczne. W wodzie odczuwam to najmocniej, bo próba jakiegokolwiek oporu wobec wody zwykle kończy się tragicznie. Albo należysz do wody, albo w niej giniesz. Ale nurty płyną też w innych obszarach np. systemie finansowania sztuki, wyceniania zawodów jako wartych większego lub mniejszego wynagrodzenia, lobby. Ostatecznie fascynują mnie takie zjawiska jak ciasnota mieszkań (Small Room Syndrome 2015), protesty i różnica między protestem w Polsce i Niemczech (GIF ME 2017), Covid, lockdown i życie w mieście (Trockenheit 2020). Odpowiadam na nie najczęściej w filmach albo spektaklach (jak FRASUNEK -product of progressive un-working) zamiast w postach na fb.
Co choreografujesz w swojej pracy?
Najczęściej pozwalam sobie być choreografowaną przez ruch wody. To samo proponuję podczas swoich warsztatów. Staram się znaleźć w stanie głębokiej relaksacji i poruszać bez kontekstowo i bez nastawienia na osiągnięcie konkretnego efektu. Tym samym skupiam się na funkcjonalności ruchu – szczególnie w środowisku wodnym odczuwa się konieczność poruszania zgodnie z zastanymi warunkami fizycznymi. Można powiedzieć, że choreografuję brak grawitacji.
Jednak z moimi pracami na lądzie jest inaczej. Na lądzie pracuję z przerysowanymi sytuacjami, literalnością i – często – słowem. Uciekam do żartu, głupstwa, dosłowności przeciągniętej do abstrakcji. Lubię taniość kostiumów, brokat i parafrazy modlitw.
A zatem – w wodzie odnoszę do emocji przez fizykę, na lądzie – przez śmiech.
W jaki sposób pracujesz nad spektaklem?
Czytam, oglądam, rozmawiam, odwiedzam miejsca związane z tym co mnie nurtuje, czasem – latami zdobywam odpowiednie dyplomy, robię kursy, trenuje prawie codziennie.
Bardzo dużo samodzielnie testuję ruch. Układam kalendarz, wyznaczam godziny – bo rzadko mi się zdarza, że ktoś mi je daje w ramach rezydencji lub dotacji. Zazwyczaj planuję zagadnienie, przepływam je w kilometrach, a potem pracuję nad nim w wodzie lub w studio. Dużo nagrywam i analizuję nakręcony materiał. Rozmawiam z różnymi osobami, konsultuje, zapraszam do udziału w próbie lub sesji w wodzie. To co uważam, że działa – zostaje w spektaklu lub w programie warsztatów. Sporo pomysłów przychodzi też w wyniku warsztatów. Często zaskakują mnie rezultaty proponowanych ćwiczeń. Adaptuje te niespodzianki do programu.
Często też nie mam siły na spektakl (bo czas, bo budżet) – wtedy kręcę filmy. Zawsze krótki metraż i zazwyczaj w jeden dzień. Kocham montaż i edycję – to dla mnie także rodzaj tworzenia choreografii.
Jaką rolę w Twojej pracy odgrywa „spektakularność”?
W wodzie żadną – za to zdjęcia i filmy z mojej podwodnej pracy osiągają spektakularny efekt. Na lądzie sporą – niemniej efekt spektakularności nie był jeszcze udziałem tych prac.
Jaką rolę odgrywa w Twojej pracy wirtuozeria?
Sporą, jeśli uznać, że wirtuozerią jest umiejętność posługiwania się nabytym narzędziem tak, by zwykła umiejętność stała się metaforyczna lub uruchomiła wyobraźnię. Wydaj mi się także, że wstrzymywanie oddechu pod wodą i umiejętność poruszania się na wdechu – są dość wirtuozerskie.
Jaką rolę odgrywa intuicja?
Ogromną. I najtrudniej mi jej też słuchać. Ulegam pokusom słuchania rad zamiast bezkompromisowo ‚sobie pozwalać’.
Z drugiej strony – w każdym momencie mojej pracy z drugą osobą w wodzie podążam właśnie za intuicją, czytaniem co potrzebuje drugi/druga i intuitywnym proponowaniem.
Czy istnieje projekt, który od dawna chciałaś zrealizować?
Tak, od dawna i zawsze i wciąż pragnę stworzyć podwodny spektakl taneczny! Na lądzie marzę o solo spektaklu na rurce pole w świetle bio-luminesencyjnych bakterii, samowystarczalny i ekologiczny, gdzie jedynym źródłem światła są odnawialne źródła – jak mechanizm kręcącego się pole lub bakterie właśnie.
Na ile budżet ogranicza Twoją wyobraźnię?
Ogromnie, ale też zmusza do dłubania, szukania dalej i mieszczenia się w limitach. Często wydaje mi się, że moje projekty są zbyt sexi na budżet na jaki mogę liczyć…
Co chciałabyś/chciałbyś zmienić w sposobie produkowania sztuki choreograficznej?
Chcę zmienić myślenie o konieczności produkowania produktów sztuki. Jestem przejedzona miernymi jednorazowymi tanimi produkcjami, za to brakuje mi długotrwałych, trwających latami procesów które przynoszą np. tryptyk, kilka odsłon składających się na jedną serię choreograficzną.
Dodatkowo – brakuje mi finansowania procesów zamiast produkcji.
Jak długo pracujesz nad koncepcją?
Latami, dniami, nocami….
Jak pracujesz i jak komunikujesz się z publicznością?
Zapraszam ich do wody. Chcę tworzyć spektakle, w których będzie istniała możliwość zanurzenia się w wodzie. Póki co, oferuję tę możliwość podczas organizowanych warsztatów. Choreografia jest dla mnie dialogiem, spotkaniem mojej energii i z energią widza. Przyzwalam na oglądanie siebie w pełnej odsłonie mojej wrażliwości i wyobraźni i dzielę je z widzem. Mam też wielki respekt do widza. Przygotowanie, próby, swego rodzaju perfekcja organizacyjna są dla mnie absolutnym minimum zanim odważam się wystąpić.
Czy ważne jest, aby widownia odkryła związek między spektaklem, a Twoimi założeniami?
Niekoniecznie. Ważne jest żeby widz poczuł się na tyle komfortowo, żeby pozwolił sobie nie rozumieć lub być bezkompromisowo subiektywny w swoich opiniach na temat tego co zobaczył.
Co według Ciebie zmieni się w pracy choreografek i choreografów w rzeczywistości post-pandemicznej?
Mam nadzieję, że nie wszyscy będziemy online, mimo, że tego właśnie się obawiam. I te samą obawę goni przekonanie, że będziemy mieli tak bardzo dosyć komputerów, zoomów i transmisji, że paradoksalnie projekty online będą nas wyganiać na zewnątrz, do lasów, do rzek, do natury, do innych. Mam wizję potajemnych wielkich tanecznych zgrupowań podczas, których wszyscy chcą dotykać, wąchać, wtulać. Myślę, że sztuka post-pandemiczna będzie głodna powrotu do bliskości, do sensualnych wrażeń i dotyku!