WTEDY
Joanna Leśnierowska: Lubię myśleć o przedstawieniach – ich tworzeniu, ale zwłaszcza ich prezentowaniu – jak o toczącym się nieprzerwanie dialogu między sceną a widownią – partnerskiej rozmowie, w której spektakl jest niczym innym jak autorską wypowiedzią na wcześniej zadany (sobie) temat – wypowiedzią nieroszczącą sobie praw do objawiania żadnych prawd, ale jak w każdej innej rozmowie – domagającą się reakcji, zapraszającą do wymiany myśli. Tworzenie spektakli jest dla mnie w dużej mierze zdawaniem relacji z własnej refleksji – myśleniem na głos – wypowiadaniem ważnych dla mnie pytań w nadziei, że znajdą one zainteresowanie publiczności i sprowokują także jej refleksję. Oczywiście, największym i najtrudniejszym wyzwaniem w tym kontekście jest udane sformułowanie pytania… Wyzwanie to obejmuje także do pewnego stopnia włączanie widza w koncept spektaklu, projektowanie jego odbioru, na swój sposób programowanie percepcji spektaklu, świadome zawężanie lub poszerzanie pola możliwych interpretacji, odwoływanie do wspólnych kontekstów czy symboli. (…)
Ktoś mi kiedyś powiedział po spektaklu, że oglądanie [mojego spektaklu] było dla niego jak przyjemny masaż mózgu. Dało mi to wielką radość. Trudno wyobrazić sobie lepszy odbiór. Zwłaszcza że odsyła także do Yvonne Rainer i jej „mind is a muscle” – przekonania, że w obrębie choreografii umysł, reprezentowany tradycyjnie przez nasz mózg, jest także mięśniem, który wypada gimnastykować co najmniej na równi z całym ciałem. (…)
od zawsze przywiązuję dużą wagę [do materiałów towarzyszących spektaklom] i rozumiem je jako nieodłączną część projektu, jeden z istotnych kontekstów przedstawienia, często także nośnik ważnych dla niego znaczeń, a nie tylko materiał promocyjny. Właściwie rozmowa z widzem zaczyna się dla mnie często właśnie poprzez te druki, jeszcze zanim widz wejdzie na spektakl. Często może być też ważnym uzupełnieniem czy dopełnieniem przedstawienia i narzędziem, dzięki któremu dialog ze spektaklem może trwać jeszcze długo po jego zakończeniu. [obrazy] przejęły właściwie stopniowo funkcję tekstów towarzyszących spektaklom. (…) Zależało mi zawsze na poszukiwaniu takich form towarzyszących spektaklom „tekstów”, które będą udanie korespondować z przedstawieniem, wskazując bardziej na moje własne punkty wyjścia, inspiracje, ważne dla pracy konteksty, i nakierowywać uwagę widza na ważne dla mnie aspekty przedstawienia, niekoniecznie dostarczając mu gotowej i jedynie słusznej interpretacyjnej wykładni. (…)