Urodzona na Dzikim Wschodzie; tancerka, performerka, trenerka.
Wierzy w logikę wszechświata.
Studiowała antropologię kultury (IKP; UW) oraz taniec w SEAD, gdzie otrzymała podwójny dyplom z choreografii i performansu.
Od 2006 roku podąża ścieżką Fighting Monkey, co stało się rdzeniem – osią, zarówno jej nauczania, jak i życia.
Jako pedagog motywowana jest nieokiełznaną potrzebą ruchu – jako konsekwencją bycia żywym – oraz nieskończoną wolą dzielenia się.
Jej nauczanie jest całkowicie oparte na praktyce FM.
Natalię obecnie zajmuje: Fighting Monkey Practice, studia TCM, bezruch, rozbudzanie archetypów wraz z CHVE (współpraca “This Kind Of Bird Flies Backwards ”) i na koniec ale nie ostatecznie – poszukiwania przemyślanego braku formy, pod spojrzeniem Lisbeth Gruwez w „The Sea Within”.
Czym jest dla Ciebie choreografia?
Choreografia jest dla mnie jak architektura. system zasad, z którego wyłaniają się harmonijne i pięknie skomponowane struktury.
Jakie tematy Cię interesują?
Wszystko co oparte jest na doświadczeniach osobistych autora. Takie „opowieści” uważam za najbardziej interesujące ponieważ przeszły przez „wewnętrzny filtr”.
Co choreografujesz w swojej pracy?
Życie, sny i marzenia.
W jaki sposób pracujesz nad spektaklem?
Intensywnie
Cierpliwie
Z pasją
Z sercem
Grzebiąc w swoich wnętrznościach i snach.
Jaką rolę w Twojej pracy odgrywa „spektakularność”?
Rozumiana jako „efekty specjalne czy techniczne”- szczerze mówiąc nie za wielką, przynajmniej na dzień dzisiejszy.
Rozumiana jako “spektakularność prezencji/słowa/gestu/ruchu” – odgrywa ważną rolę.
Jaką rolę odgrywa w Twojej pracy wirtuozeria?
Kunszt i wirtuozeria są ważnym elementem, świadczącym o determinacji, cierpliwości i oddaniu (oraz czasami talencie) autora. Nie są jednak głównym elementem, na który zwracam uwagę. Ważniejsza jest dla mnie prezencja/ obecności na scenie.
Jaką rolę odgrywa intuicja?
No to jest to. Zarówno intuicja autora w procesie twórczym jak również intuicja publiczności, kiedy nadejdzie moment spotkania.
Czy istnieje projekt, który od dawna chciałaś zrealizować?
Na ten moment nie. Wszystko co sobie założyłam, zrealizowało się. Teraz czas na nowe inspiracje.
Na ile budżet ogranicza Twoją wyobraźnię?
Nie ogranicza. Wyobraźnia nadal hula w pełni – a rzeczywistość nadaje jej kadr. Czasami nadchodzą zadziwiające rozwiązania typu “plan b”. Na moje szczęście nie jestem zainteresowania spektakularnymi rozwiązaniami, choć doceniam u innych wykwintne rozwiązania technologiczne i tym podobne.
Co chciałabyś/chciałbyś zmienić w sposobie produkowania sztuki choreograficznej?
Więcej zaufania dla “młodych/ nowych”twórców. Ten moment, gdy jeszcze nikt cię nie zna, nikt nie wspiera, nikt nie produkuje – aż znajdzie się ktoś jeden kto zechce “zaryzykować” – ten moment jest najtrudniejszy. Gdyby było trochę łatwiej nic złego by się nie stało.
Jak długo pracujesz nad koncepcją?
To zależy. Solo powstawało przez 2,5 roku. Choć zanim weszłam do studia, wykluwało się pewnie w hibernacji przez jakieś kilka lat. Jeśli mam ten przywilej pracowania nad swoim spektaklem – daje sobie czas nieograniczony zanim rozpocznę współpracę z innymi członkami zespołu. Gdy nadchodzi etap prób, rezydencji – czas jest ograniczony – dochodzi również odpowiedzialność za innych – ich czas i energię. Dlatego zanim do tego dojdzie: staram się wszystko obmyślić jak tylko się da, na tyle, na ile jest to możliwe. Zadumanie to ważny etap w mojej twórczości.
Jak pracujesz i jak komunikujesz się z publicznością?
Wszystko zależy od kontekstu i danej kreacji. Nie mam jednego sposobu- założenia: wykluczenia czy interakcji. Wszystko jest możliwe.
Czy ważne jest, aby widownia odkryła związek między spektaklem, a Twoimi założeniami?
To co robię nie ma charakteru pedagogicznego czy dydaktycznego. Moja historia/koncept/idea są ważne dla mnie i wierzę, że jeśli szczerze podzielę się nimi z widzem, on coś odczuje, poczuje, czegoś doświadczy. Tylko to się dla mnie liczy.
Co według Ciebie zmieni się w pracy choreografek i choreografów w rzeczywistości post-pandemicznej?
Zaliczam siebie do „Old school”-tzn na dzień dzisiejszy nie interesuje mnie np.: świat wirtualny i sztuka w tym wymiarze. Cenię sobie bezpośrednie spotkania, obecności cielesną, żywe ciało i ducha na scenie i w życiu. W obecnej sytuacji post-pandemicznej i kolejnych, które za pewne będą miały miejsce prędzej czy później (biorąc pod uwagę jakie refleksje poczyniła ludzkość w wymiarze globalnym na temat obecnej sytuacji wirusowej/ ekologicznej/społecznej/ politycznej…) obawiam się tendencji do zamknięcia i izolacji. Ucieczki w świat wirtualny. Mam jednak nadzieję, że podobnie jak książki nie wyginęły wraz z nadejściem audiobooków, tak bezpośrednie spotkanie z widzem nie stanie się mitem.